piątek, 28 sierpnia 2015

Coś z Niczego

Wczoraj, przeglądając Facebooka, natrafiłam na wiadomość Mrs. Polka Dot na temat komentarzy pod tym postem o treści:

 "Wczorajszy post pisałam z pewną taką nieśmiałością...nie żeby się żalić czy coś, tylko taka refleksja mnie naszła. I wiecie co? Jesteście wspaniałe! Zero hejtu, patrzenia z góry, dobrych rad w stylu "weź się za siebie, ja robię triathlony". Naprawdę pierwszy raz poczułam, że skupiłam wokół siebie cudowną społeczność, coś jak grono przyjaciółek, życzliwych i fajnych. Kompletnie się tego nie spodziewałam, jestem pozytywnie zmotywowana i szczerze wzruszona klasą Waszych komentarzy. Dziękuję!!! ♥"

Pomyślałam sobie wtedy: hmm... stworzenie wspaniałej społeczności - to jest dopiero wyczyn! 
Ogólnie uważam, że największe bogactwo powinny gromadzić osoby, które wnoszą najwięcej wartości w życie innych ludzi. Takie, które działają, żeby pomóc, jak największej liczbie osób. Żeby wszystkim się żyło łatwiej, dostatniej, z pomysłem. Żeby przeżywać życie kawałek po kawałku i chwila po chwili, a nie wegetować i pozwalać, żeby inni nas zmuszali do życia według ich widzimisię.
W blogu http://mrspolka-dot.com/ zakochałam się od pierwszego wejrzenia i od początku jest dla mnie inspiracją (co oczywiście widać po samej nazwie mojego bloga). Zaspokaja on wszystkie moje potrzeby - wizualne, kulinarne, czytelnicze. Autorka, Agnieszka vel. Polka, nie boi się wprost napisać swojego zdania. I chociaż czasem nie zgadzam się z jej poglądami, potrafi sprawić, że zaczynam po prostu zastanawiać się nad istotnymi sprawami w moim życiu, a dzięki temu staję się coraz lepszą osobą. Agnieszka wciąż przyciąga i przyciąga kolejne wspaniałe kobiety, więc społeczność stale się powiększa, ale zasady i wartości pozostają niezmienne - i właśnie to jest najpiękniejsze. Chcę tam należeć, bo czuję się dobrze w miejscu, gdzie każdy szanuje zdanie innych, gdzie nie zostaje wyśmiany, gdzie każdy pomysł jest na wagę złota, gdzie po prostu można zrobić coś z niczego. Czytelniczki są zwykłymi dziewczynami w realnym życiu, ale u Polki stworzona jest cudowna wspólnota. Zrobić coś z niczego - to jest moim zdaniem klucz do sukcesu i za to ZAWSZE zostaje się nagrodzonym, czego z całego serca Agnieszce życzę. Oby było w Internecie więcej takich miejsc. DZIĘKUJĘ!

źródło: http://mrspolka-dot.com/lajza-superstar/

A tak przy okazji, Polka zainspirowała mnie do wypróbowania przepisu na:
Miodową Granolę (wychodzi identyczna jak na zdjęciu - serio!)

Składniki:
400 g płatków owsianych drobnych
150 g płatków owsianych górskich
100 g migdałów blanszowanych
50 g migdałów ze skórką
50 g sezamu
50 g pestek słonecznika
200 g miodu
150 g dobrego oleju roślinnego
1 łyżeczka cynamonu
100 ml wody

Przygotowanie:
  • w garnuszku połączyć miód, olej, wodę i cynamon, podgrzać aż wszystko się roztopi
  • w misce wymieszać suche składniki i połączyć je z miodową polewą
  • piekarnik nagrzać do 160 st C, płatki wsypać na dużą blachę i wstawić do nagrzanego piekarnika na godzinę – co 15-20 minut należy przemieszać wszystko drewnianą łyżką, by równomiernie się rumieniło
  • zmniejszyć temperaturę do 140 st C i dopiekać jeszcze 45 minut (również mieszając co jakiś czas)
  • po upieczeniu dokładnie wystudzić, przechowywać w szklanym słoju
I jeść, jeść, jeść, i podjadać w wolnym czasie :) Moja ulubiona propozycja podania to 5 łyżek Miodowej Granoli, 2 łyżki otrąb owsianych, 1 łyżka otrąb pszennych, owoc jaki nam się zamarzy i mleko - pyyyyyychota!
źródło: White Plate

czwartek, 27 sierpnia 2015

Kocham Swoją Pracę!

To nie żart. Uwielbiam tu przychodzić.
Po pierwsze dlatego, że nie rozpoczyna się o godzinie 8:00, tylko później - zazwyczaj wszystkie moje prace, które zaczynały się o tej chorej godzinie zostały przeze mnie skreślone przed upływem trzech miesięcy. Wstawanie o godzinie 5:00 rano mnie dobija.
Po drugie, jest tak blisko mojego domu, że zajmuje mi ok. 35 min. przyjście do niej na piechotę. Tak dokładnie SPACERUJĘ.
Po trzecie i najważniejsze, mam mnóstwo czasu na to, żeby robić na komputerze wszystkie rzeczy, na które szkoda mi czasu po południu - jak na przykład pisanie bloga. Mogę wyszukiwać różne, cudowne przepisy na obiad, zaczęłam oglądać serial Ally McBeal, mogę gadać z moim kolegą, mogę pisać z moim narzeczonym, dużo się śmieję i piję dużo herbaty czerwonej. Jest cudownie! Mogę się do niej ubrać jak na plażę i jak na spotkanie biznesowe - nikt tu na nic nie patrzy. Planuję, robię przelewy, telefonuję do znajomych. Poza tym mam przerwy, kiedy chcę, jak długie chcę, obojętnie z jakiego powodu. Rewelacja! O! właśnie rozmawiamy o tym, czy to dobrze, że Trump, jak już zostanie prezydentem USA, podniesie podatki. Cudownie! A najlepsze jest to, że mimo robienia tylu rzeczy na boku, to mam najlepsze wyniki w pracy w całym zespole.
Po pracy natomiast przeistaczam się w rasową bizneswoman i rozwijam własną działalność. Ktoś mi kiedyś powiedział, że do godziny 17:00 pracuje się na przeżycie, a po 17:00 pracuje się na fortunę i dlatego stosuję się do tych wskazówek.
Czym się zajmuję?
Pomaganiem innym w nauczeniu ich, że mogą mieć życie, takie jakie tylko chcą. Jest to osiągalne, realne i na wyciągnięcie ręki. Nie znam prostszego sposobu na zostanie bogatym: używasz produktów jednej wybranej firmy, a ona Ci za to płaci. Rozumiesz? Myjesz włosy - firma płaci, pijesz kawę - firma płaci, czyścisz łazienkę... Zgadnij co? Firma płaci! To jest dopiero coś! Jedyna rzecz, którą trzeba zrobić, to powiedzieć o tym, jak największej ilości osób. I ja właśnie to robię i pomagam innym też to robić. Nie ma nic lepszego w życiu niż pomaganie innym. Najwięcej satysfakcji sprawia mi, gdy ktoś mi mówi "Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś!". Jestem niesamowicie szczęśliwa, że zajmuję się w życiu tym, co naprawdę sprawia mi przyjemność. Polecam!

„Wybierz pracę, którą kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu.” 
Konfucjusz

wtorek, 25 sierpnia 2015

Pierwszy Cud Świata

Do siódmego roku życia jesteśmy w stanie permanentnej hipnozy. SZOK! Większość rodziców (w tym i moi) o tym nie wiedzą i kładą dzieciom do głowy różne głupoty. Ja przez większość życia słyszałam, że "jestem ładna tylko szkoda, że taka gruba", zatem nic dziwnego, że moim największym kompleksem było i jest to, ile ważę. Skoro mówili, że "nie będę nigdy sportowcem", to też nigdy sportem się nie interesowałam, nigdy nie miałam dobrych stopni z wuefu - była to po prostu oczywistość.
Aż do teraz. Tak się składa, że moi koledzy ze struktury Rentierzy.FM ostatnio bardzo promowali 5 rytuałów tybetańskich jako świetny początek dnia i, czując od nich coraz wyższą energię, też postanowiłam spróbować.

O co chodzi?
Chodzi o książkę "Źródło wiecznej młodości", która jest genialna! Jeśli kiedykolwiek zobaczycie gdzieś przypadkiem, w jakiejś księgarni tę pozycję - bez wahania ją weźcie! Zawarte są w niej ćwiczenia, coś pomiędzy jogą a rozgrzewką, które zmieniają ludzi.
Zaczyna się od trzech powtórzeń - BANAŁ - a z czasem ta ilość zwiększa się do 21 razy. I ja właśnie już tyle wykonuję, trochę się przy tym pocę i czuję się świetnie! Chcę to robić codziennie!
I to jest prawdziwy cud, bo z osoby leniwej, nieuprawiającej sporu, stałam się systematyczna, energiczna i pełna życia, a to dopiero początek! Widzę zmiany absolutnie na każdej płaszczyźnie, bo TAK JAK ROBISZ COKOLWIEK - TAK ROBISZ WSZYSTKO!